Recenzja Przemysław Łata

Data 18 czerwca 2017 roku już na zawsze pozostanie w mej pamięci, a to wszystko za sprawą koncertu Coldplay w Warszawie. Prawie 5 lat oczekiwania przez polskich fanów zespołu na ponowną wizytę w Polsce. No i warto było czekać, bowiem to co miało miejsce na Stadionie Narodowym ciężko opisać bez zachwytu. Kilometrowe kolejki przed wydarzeniem, czy też wyjątkowa akcja koncertowa z maskami małp podczas „Adventure of Lifetime” zintegrowały wiernych fanów w naszym kraju.
Przed gwiazdą wieczoru wystąpilły jako support LYVES oraz Tove Lo, umilając wszystkim zgromadzonym oczekiwanie na godzinę 20:45. Myślę, że oba koncerty przypadły widzom do gustu. Kto chciał posłuchać czegoś spokojnego zdecydowanie pochwali LYVES, kto oczekiwał mini rozgrzewki muzycznej z pewnością dobrze wspomina szwedzką wokalistkę. Całe szczęście pogoda nie pokrzyżowała planów i wydarzenie przebiegało według oczekiwań.
Punktualnie kwadrans przed 21 rozpoczęły się najpiękniejsze dwie godziny mojego koncertowego życia. Klasycznie już podczas trasy „A Head Full of Dreams” jako wstęp rozbrzmiał utwór Marii Callas „O mio babbino caro”, a tuż po nim nastąpiło wielkie odliczanie. Publiczność głośnymi owacjami przywitała grupę na PGE Narodowym. I tak oto rozbrzmiały pierwsze takty tytułowego numeru „A Head Full of Dreams”. Xylobandy rozdawane wszystkim przed koncertem mieniły się kolorami tworząc niesamowite wrażenie na publiczności. Światła, konfetti oraz elementy pirotechniczne tworzyły wyjątkowy klimat. Ale jak dobrze wiemy nikt nie jest w stanie przekupić widownię gadżetami. Wszyscy liczyli na show z udziałem londyńskiego zespołu i tym razem na pewno się nie zawiedli. Przyznam szczerze, że nogi same rwały się do tańca i z każdym utworem coraz bardziej żałowałem kupna biletu na trybuny, zamiast na płytę koncertową.
Jak to mówią: „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”. Jako fan starszych płyt zespołu zostałem obdarowany takimi kawałkami jak: „Yellow”, „The Scientist” czy „Fix You”. Chris Martin nawiązał dobry kontakt z publicznością, odważyłbym się stwierdzić, że kupił ich w zupełności polskim „dziękuję” wypowiadanym niemal po każdym utworze. Na uwagę zasługuje również zgranie muzyków. Panowie po ponad 20 latach współpracy nadal sprawiają wrażenie czerpiących frajdę z publicznych wystąpień.
Jednym z najbardziej emocjonalnych momentów tamtego wieczoru był utwór „Everglow”. Zarówno przemowa wokalisty jak i sama piosenka wprawiła wszystkich w refleksję. Pęd codziennego życia sprawia, że zapominamy często o bliskich lub po prostu mamy zbyt mało dla nich czasu. Na szczęście chwile takie jak ta skłaniają do wielu przemyśleń. Jeśli komuś mogłoby się wydawać, że to zwykły koncert to gwarantuję, po spotkaniu z Coldplay na żywo zmieniłby zdanie. Energia wśród publiczności jest nie do opisania.
Największym zaskoczeniem okazało się dla mnie „Something Just Like This”. Piosenka ta grana w większości polskich stacji radiowych prawie co godzinę nabrała zupełnie innych barw. Niespodzianek w Warszawie było więcej, chociażby „Don’t Panic”, którego zaśpiewania podjął się perkusista formacji Will Champion. Jak co koncert wybrana została przez publiczność piosenka nie znajdująca się na set liście. W Polsce wybór padł na „Us Against the World”.
Ciężko mi się przyczepić do czegokolwiek jeśli chodzi o zespół. Jeśli już to o kilka piosenek, których zabrakło w repertuarze, to jednak zrozumiałe przy tylu znanych i lubianych kawałkach w dyskografii nie każdemu da się dogodzić. Jako lekki minus można też zaliczyć nieodpowiednie nagłośnienie, ale koncerty na Stadionie Narodowym są poniekąd na to skazane przez akustykę tego miejsca.
Podsumowując, to co się wydarzyło tamtego dnia było spełnieniem moich marzeń. Po wielu latach „katowania” w odtwarzaczach płyt Coldplay, mogłem po raz pierwszy doświadczyć ich koncertu na żywo. Pisząc tę relację w głowie mam milion myśli i wspomnień. Gorąco liczę na to, że na kolejny koncert w Polsce nie będzie trzeba czekać długo. Wydaje się to być całkiem prawdopodobne patrząc na to jak muzycy byli zadowoleni z polskich słuchaczy. Piękny gest pocałowania polskiej flagi przez Chrisa Martina może być jedynie dobrą prognozą na przyszłość. Do zobaczenia niebawem!

Strona wykorzystuje pliki cookies.

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje. Dowiedz się więcej jak je wyłączyć.

ok, nie pokazuj tego więcej