Spróbuję Cię naprawić…
Cześć.
Oj, jakże buńczuczny tytuł wpisu. Ale spokojnie, nie jestem Waszą Doktor Quinn. Mechanik ze mnie też średni, a nawet kiepski.
Oto malutkie, banalniutkie zadanie. Przeczytajcie poniższe słowa. Ze zrozumieniem:
When you try you best but you don’t succeed
When you get what you want but not what you need
When you feel so tired but you can’t sleep
Stuck in reverse
When the tears come streaming down your face
When you lose something you can’t replace
When you love someone but it goes to waste
Could it be worse?
Lights will guide you home
And ignite your bones
And I will try to fix you
Tak, to tekst wiadomej piosenki. Dość jasny, bezpośredni, mówiący wprost o tym, co siedzi w sercu podmiotu lirycznego. OK, ale jak powyższy tekst ma się do tytułu wpisu. Sądzę, że piosenka – czy to śpiewana samemu sobie w samochodzie, czy też nucona komuś innemu do ucha – jest doskonałą terapią (oj, jakże fachowe słowo, ale chyba bardzo dobrze opisujące działanie muzyki). I jest niczym zestaw naprawczy naszego wewnętrznego systemu operacyjnego.
Bardzo często, jeszcze zanim wyśpiewamy tekst, mamy melodię, po niej właśnie słowa, a następnie świadomość ich znaczenia – rzeczywistość utworu buduje się w nas, zasadza swoje fundamenty, by móc postawić coś mocnego i niezniszczalnego. A potem może trwać jak Koloseum nienaruszone przez wszelkie zawieruchy.
Piosenka może być poetycką metaforą lub też wyśpiewanym wprost wyznaniem wiary, może i miłości. Chcemy przy niej poskakać, czy też (jak Tom Cruise w tym filmiku) po prostu wydzierać się z radości. Piosenką deklarujemy siebie, ubieramy się w strój, który wyciągamy z muzyki i tekstu niczym z magicznej szafy. Oblekamy się w niego i potrafimy nosić jak płaszcz pełen kieszeni. A w każdej z nich możemy skrywać piosenkę, którą potraktujemy jak lek albo podpowiedź, w którą stronę pójść.
Mogę dać sobie wkręcić w stopę najgrubszą śrubę za to, że każdy z Was ma piosenkę, która potrafi NAPRAWIĆ. Działa lepiej niż mocne espresso, lepiej niż zbawczy sen, a może równie dobrze jak rozmowa z życzliwą osobą (choć tego ostatniego nic nie przebije, oj nie).
Gdy mam gorszy dzień zawodowy, myśli jakoś nie mogą się uspokoić i nieustannie pragną skręcać na niewłaściwe tory, piosenka mnie naprawi. Skupiam się na tekście, fragmencie melodii, a następnie pozwalam płynąć chwili, bo z reguły to pomaga.
Trzymajmy się piosenek, które dają nam energię, śpiewajmy je albo choć udawajmy, że to robimy, a tak naprawdę jedynie ruszamy ustami. Możemy wykrzyczeć w ten sposób to, co nas boli lub daje absolutną radość. Naprawdę wiem, co piszę, bo piosenka, którą prezentuję w tym poście jest ze mną już od dawna i zawsze pomaga. Zawsze naprawia…
Nie przedłużam. Włączam muzykę.
Napiszcie, czy macie piosenki Coldplay, które Was naprawiają.
Paweł P.