Powrót

Wywiad dla BBC Radio 1 po polsku cz.3

8fef2baca-1

Oto trzecia (przedostatnia) część wywiadu Chrisa Martina dla stacji BBC Radio 1.

Za tłumaczenie dziękujemy Oli (luna) oraz drugiej Oli za korektę.

CHRIS MARTIN: Wiesz dlaczego One Direction są najlepsi?

 

ZANE LOWE: Dlaczego?

 

Ich piosenki są naprawdę dobre. I myślę, że żaden z nich nie skusi się na solową karierę.Oni doceniają tę chemię, która wytwarza się pomiędzy nimi będąc zespołem. Zauważyłem to oglądając o nich film.

 

Uważasz, że który z nich jest numerem jeden?

 

Żaden z nich.

 

Oczywiście, że jest numer jeden.

 

Nie, nie ma.

 

Jest i ma na imię Liam.

 

Myślisz, że faktycznie jest numerem jeden?

 

Tak, jest jednym z moich ulubionych.

 

Ale Zane… OK, jeżeli mówimy o tym co robią, że są sobą… Próbuję powiedzieć, że po obejrzeniu ich filmu miałem to poczucie, że między nimi wszystko jest w porządku. Że przetrwają i będzie im się dobrze wiodło.

 

Do One Direction: kochamy was, róbcie dalej to co robicie. A teraz czy mogę puścić jedną z moich ulubionych piosenek z płyty?

 

One Direction czy Coldplay?

 

Z Waszej nowej płyty.

 

Nie zgrywam się.

 

Ja też się nie zgrywam. Popatrz na mnie.

 

Myślę, że się ze mną drażnisz.

 

Spójrz na mnie. Mogę utrzymać pokerową twarz. [śmiech] Lubię pop, naprawdę lubię taką muzykę. Ale przejdźmy do rzeczy. Wasza piosenka „Oceans”.

 

A ja lubię Kendricka Lamara. [red: amerykański raper]

 

P daj spokój, będziemy teraz rozmawiać o „Good kid m.a.a.d city”? [red: najnowszy album Lamara]. W sumie to jeden z lepszych albumów ostatniej dekady.

 

No właśnie, to naprawdę jeden z lepszych albumów ostatniego dziesięciolecia.

 

Właśnie potwierdziłeś, że jest najlepszy. O was tego nie chciałeś powiedzieć.

 

Ale nie obraziłem przy tym nikogo innego.

 

Aaaa, więc teraz to działa w kompletnie inną stronę? Interesujące.

 

Oczywiście, że chciałem powiedzieć, że jest najlepszy w tym co robi. Nie ogólnie. [śmiech] Ale naprawdę, jego album jest niesamowity.

 

Zgadzam się. Wiesz dlaczego? Bo cały album trzyma w napięciu od początku do końca, jak film. Daje Ci pełniejszy obraz swojej muzyki. Wiesz, że często jak ze sobą rozmawiamy poruszamy tematy ogólnomuzyczne? Rozmawiamy o innych artystach i ich muzyce? Okazuje się, że jesteś mocno w temacie. Naprawdę jesteś fanem popu, prawda?

 

Lubię muzykę…

 

OK, łapię. Ale wielu artystów, na przykład Jake Bugg, który notabene jest świetny, dorastało słuchając jednego wykonawcy. Jeden człowiek był ich całą inspiracją. Często gdy rozmawiam z artystami, szczególnie, gdy zaraz ma wyjść ich nowa płyta, nie udaje mi się z nimi wejść w konwersację o innej muzyce, skupiają się tylko na tym, co sami tworzą.

 

Myślę, że umiejętność rozmawiania nie tylko o tym, co sam tworzysz, przychodzi do Ciebie z wiekiem. Musisz uważać na to, kogo przyznajesz się lubić.

 

Chciałbym porozmawiać o Oceans, ponieważ kocham tę piosenkę.

 

O, dziękuję.

 

Ta piosenka jest niesamowita. Co mnie zainteresowało odnośnie procesu jej produkcji, że nawet jeśli słyszę jakieś elektroniczne wstawki to oprócz nich naprawdę słychać w tej piosence „czynnik ludzki”… Co sprawia, że jeszcze bardziej ją lubię.

 

Jesteś naprawdę słodki. To, co teraz mówisz dużo dla mnie znaczy.

 

Ta piosenka jest naprawdę piękna, chciałbym żebyśmy przez chwilę jej posłuchali.

 

 

Gdy słyszę tę piosenkę wracam myślami do ery „Parachutes”. Właśnie tak śpiewałeś na waszej pierwszej płycie, Ty i gitara akustyczna.

 

Tak, masz rację.

 

Czyli mogę tak powiedzieć? Że wyczuwam w Oceans Wasze korzenie?

 

Tak, myślę, że tak.  

 

A kiedy wracasz myślami do Waszego pierwszego albumu, co przychodzi Ci do głowy? Przekaz tej płyty był prawdopodobnie najbardziej prywatny ze wszystkich. Jesteś nadal zdumiony, że wydaliście taką płytę? Patrzysz już na nią dużo bardziej obiektywnie, kiedy jej słuchasz?

 

Nie słucham jej, więc…

 

Nie słuchasz swojej muzyki?!

 

Nie

 

Wow, nigdy?

 

Nie bardzo widzę sens, skoro nie mogę się z niej nauczyć czegoś więcej….

 

A tak, już rozumiem. Czyli to jest po prostu część procesu, w trakcie którego stajecie się coraz lepsi. Ale skoro nie możesz cieszyć się swoimi własnymi płytami… Odbieram to jako pewnego rodzaju poświęcenie.

 

W sumie to się zmieniało przez całe moje życie. Teraz już jestem w stanie się cieszyć naszymi nagraniami, na przykład, gdy słyszę je w jakimś miejscu publicznym. Myślę sobie wtedy „O, lubię to”. Kiedyś musiałbym uciec z tego miejsca jak najszybciej, żeby nie słyszeć własnej muzyki. Ale nigdy nie wpadłbym na to, aby usiąść w domu i odsłuchać moich własnych płyt, przy  tym polerując je z namaszczeniem.

 

Właśnie dlatego mówię, że widzę w tym pewnego rodzaju ofiarę. Wkładasz miłość w to, co tworzysz, a potem tak po prostu nam to oddajesz. Oddajesz nam ten przywilej, jakim jest słuchanie Waszej muzyki.

 

Ale przecież w procesie nagrywania własnych piosenek słuchasz ich przynajmniej milion razy każdej. I masz je w głowie cały czas.

 

Mogę się z Tobą podzielić czymś, co powiedział mi Josh Homme z Queen of the Stone Age? Zapytałem go czy słucha swoich własnych płyt, a on na to „Kurwa, no pewnie!”. Potem dodał, że mieli w zwyczaju słuchać piosenek przed wyjściem na scenę i zagraniem ich. Wracając jednak do Ghost Stories i kolejności piosenek na płycie – pisaliście je w właśnie w takiej kolejności, w jakiej są ułożone na płycie? Czy ułożyliście je dopiero po zakończeniu procesu ich tworzenia? Wspominałeś coś o tym, że kolejność tych piosenek jest dla Ciebie ważna, bo odzwierciedla to, co w danym momencie chciałeś przekazać.

 

Ja po prostu chciałem odpowiednio przedstawić sprawę bezwarunkowej miłości. I jak twoje życie może stać się piękniejsze, jeśli zdasz sobie sprawę z tego, że nie zawsze i nie całkowicie taka miłość będzie ci darowana. Ale jeśli nauczysz się próbować kochać wszystko, co ci się przytrafia… Nie chcę zabrzmieć jak jakiś fanatyk Ruchu Nowej Ery (eng: New Age), ale mimo wszystko to jest to, co mam na myśli.

 

Mówiłeś, że nie przejmujesz się tym, co pomyślą inni…

 

Ale ja się nie przejmuję. Nie chcę tylko, żebyś stał się zażenowany przez to, co mówię. No ale dobrze, chcę powiedzieć, że ci pisarze: Rumi, Wiktor Frankl, cały buddyzm… Oni wszyscy próbują nas przekonać, że wszystko co się wydarzyło w naszym życiu, po prostu miało się wydarzyć… Więc zrelaksuj się… I to jest mniej więcej konkluzja tego, co chcieliśmy osiągnąć kończąc płytę.

 

Co czułeś po zakończeniu pisania tej piosenki? [red: Ocean] Poczułeś ulgę, że udało Ci się stworzyć coś takiego? Że poniekąd „pozbyłeś” się jej z głowy? Teraz pytam ogólnie, o jakąkolwiek piosenkę, która jest dla Ciebie bardzo personalna.

 

Piosenki z tej płyty są dla mnie jak przyjaciele. I były nimi już od kilku lat, przez cały proces tworzenia, kiedy pojawiały się jedna po drugiej. Więc czuję się bardzo szczęśliwy, że je mam. Tak jak powiedziałem wcześniej, nikt tak naprawdę nie jest świadomy, skąd one do niego „przychodzą”. Czasami przychodzi do ciebie ich mnóstwo i żadna nie jest odpowiednia. Ostatnio jednak mam to poczucie, że spłynęła na mnie wena do napisania kilku bardzo fajnych utworów.

 

Odnośnie Sky Full Of Stars – stworzyliście ją we współpracy z …?

 

Wyprodukował ją Paul (Epworth), ale również Tim Bergling, który jest znany jako Avicii.

 

Porozmawiajmy więc przez chwilę o Aviciim. Wielu ludzi utożsamia go tylko z elektroniczną muzyką taneczną.  Rozmawiałem z kilkoma osobami, które pracowały z nim w studio i każda z nich potwierdzała, że Avicii jest niesamowity. Nie wspominając o osobach, które tworzą z nim tę muzykę. Jeśli myślisz o muzyce tanecznej, masz przed oczami setki tysięcy ludzi tańczących z rękoma w górze…

 

Co jest super.

 

Tak, świetne, jeśli jesteś wśród nich. Ale Avicii wydaje się sięgać trochę głębiej. Na przykład pracując z Wami. Jak wyglądała Wasza współpraca?

 

To jest tak, że… Aktualnie nadzorujemy i dzielimy po ludzku to, jak pracujemy. Spędzamy dwa tygodnie razem tutaj, potem mamy dwa tygodnie przerwy. To dużo zdrowsze dla sposobu, według którego pracujemy. W pewnym momencie pojawiła mi się w głowie myśl, że nie mamy „Track A”. Piosenki, w której moglibyśmy odpuścić, wypełnić ją euforią. Wiem, że powinienem być wyrozumiały. Życie jest piękne i wliczajmy w to wszystkie jego odcienie, nawet te ciemne. One istnieją nie bez powodu i ja to rozumiem. Ale marzyłem sobie, że chciałbym mieć piosenkę, w której mógłbym pokazać, że to rozumiem, ale teraz po prostu cieszmy się tymi dobrymi chwilami i świętujmy je należycie. Siedziałem przy pianinie, a ta piosenka po prostu… jakby ze mnie wypadła. Reszta zespołu nie była w pobliżu, więc zadzwoniłem do Tima i zapytałem czy jest jakikolwiek sposób, w  jaki mógłby mi pomóc stworzyć coś z tego, co napisałem.

 

Dostrzegę w tej sytuacji jakiś rodzaj nadzoru? Niech zgadnę, Will?

 

Nie, wszyscy byli zadowoleni. Tylko jazastanawiałem się czy nie zdradziłem w pewien sposób chłopaków…

 

Z Aviciim… „Czy zdradziłem Coldplay z… ?”. Widzę te nagłówki gazet „CHRIS MARTIN ZDRADZIŁ ZESPÓŁ Z AVICIIM”. To zdecydowanie pasuje na nagłówek.

 

Ostatnio pojawiało się mnóstwo zmyślonych artykułów, ale akurat ten byłby prawdziwy. Możesz go napisać, jeśli chcesz. Daję Ci pozwolenie. [śmiech]

 

Więc jestem tutaj, żeby rozmawiać z Chrisem Martinem na temat jego separacji z zespołem Coldplay. Rozłam trwa, podczas gdy Chris romansuje z Aviciim.

 

To byłoby miłe, gdyby w końcu pojawiła się w mediach jakaś prawdziwa historia o mnie. Ale jeśli chodzi o muzykę… Tim jest bardzo w porządku, to bardzo miły i utalentowany chłopak. To on stworzył te niesamowite dźwięki imitujące pianino, ale w piosence pojawia się również Johnny. Pomyśleliśmy, że byłoby super, gdyby to Johnny wytwarzał te pukające dźwięki na gitarze. Wieki trwało nagrywanie tej piosenki i doprowadzenie jej do końca.

 

Dlaczego?

 

Bo próbowaliśmy odpowiednio zmieszać dwa kompletnie różne światy.

 

Pianino w tej piosence… Pozwól, że puszczę ją jeszcze raz. Pianino w tej piosence jest bardzo w stylu Coldplay. Ten rodzaj gry, który wychodzi Ci bardzo naturalnie. Ta melodia wpisuje się bardzo mocno w house, muzykę taneczną. Mów co chcesz, ale mi się wydaje, że jesteście jednymi ze współtwórców EDM [red: elektroniczna muzyka taneczna]… Jeśli wrócisz pamięcią do niektórych z Waszych hitów…

 

Riff z Clocks brzmi naprawdę dobrze w EDM, ale to dlatego, że po prostu kocham ten muzyczny styl. Uwielbiam ballady łamiące serce ale… życie jest przerażające – znikają samoloty, giną ludzie, trwają wojny, ale w każdej chwili możesz myślami być z ludźmi tańczącymi i skaczącymi w rytm muzyki, i to jest cholernie piękne. Kiedy Stonesi wyszli na scenę na Glastonbury byłem tam, byłem tam z Apple i Mosesem, moimi dziećmi. Nie tylko przestrzeń przed główną sceną, ale również te usytuowane dalej, były wypełnione po brzegi ludźmi. I pomyślałem sobie, że to jest niesamowite.

 

Uważam, że Sky full of stars to świetna piosenka. Wynik bardzo fajnej współpracy.

 

Tim ją wyprodukował. W pewien sposób przetarł sobie drogę ku produkcji piosenek dla innych wykonawców. Paul (Epworth) również brał w tym udział, jemu też należy się uznanie.

 

Ostatnim razem, podczas Glastonbury, miałeś okazję zobaczyć cały festiwal z zewnątrz. Starasz się robić to częściej? Patrzeć na to trochę z innej strony? Chodzić na czyjeś koncerty jako widz?

 

Tak, zdecydowanie. Kilka miesięcy temu byłem na koncercie Kanye… Hmm, oprócz niego widziałem jeszcze mnóstwo innych koncertów. Widziałem Justina Biebera.

 

Dobry koncert?

 

Tak. On jest osobą, która potrzebuje uczuć… Jest niesamowicie utalentowany, ale musi zacząć doceniać to, co robi i czerpać z tego przyjemność. Są ludzie, którzy przechodzą przez dużo bardziej szalone momenty w swoim życiu i to jest fakt, ale tak młoda osoba jak on zdecydowanie potrzebuje wokół siebie odpowiednich ludzi. Oczekuje się od niego bardzo dużo, szczególnie teraz. Ten rozgłos, to, w jaki sposób ludzie na ciebie reagują i to, co do ciebie dociera… Wiem co Justin czuje, musi przeżyć mnóstwo gównianych sytuacji… On jest nastolatkiem, tylko nastolatkiem. Ja w jego wieku grałem na szkolnych apelach. Dzięki Bogu nikt tego nie nagrywał i teraz nie ma tego na youtube.

 

Masz rację, w dzisiejszych czasach na pewno znalazłbyś się w Internecie. Ktoś nagrałby Cię telefonem i tyle.

 

O mój Boże.

 

Wróciłbyś do domu, obejrzał nagranie i załamał się, twierdząc, że to koniec Twojej kariery, bo pierwszy występ poszedł Ci tragicznie.

 

Byłem w takim zespole, gdy miałem 16 lat. Phil [red: manager] w sumie też w nim był…

 

Jak się nazywaliście?

 

Nie mogę Ci tego powiedzieć, bo dopiero teraz, jak o tym myślę, widzę w tej nazwie pewne rasistowskie naleciałości. Nazywaliśmy się The Rocking Honkies. To nie ja ją wymyśliłem. I nie wiedziałem co „Honkies” w ogóle znaczy. [red: Honkey to rasistowskie określenie na ludzi pochodzenia kaukaskiego]. Więc po prostu zgodziłem się, że będę grał na pianinie. Właśnie! Grałem na pianinie. To była bardzo pouczająca przygoda. Nasz kolega Robb, rok od nas starszy, dostosowywał piosenki Otisa Reddinga, Jamesa Browna, całą tą niesamowitą muzykę soul. W każdym razie, ja grałem na pianinie. Pewnego razu powiedział mi, że mam zagrać solówkę w Mustang Sally. Zgodziłem się, powiedziałem, że spróbuję, ale wcisnąłem zły przycisk na keybordzie. Tam są różne przyciski, ale ja wcisnąłem taki, który włączył automatyczne arpeggio [red: dźwięki akordu uderzane są kolejno w krótkich odstępach, od najniższego do najwyższego].  Grałem tę solówkę ale nie miałem pojęcia jak wyłączyć to arpeggio, więc wszystko brzmiało jak jakaś piosenka Van Halen. Co lepsze, grając to, byłem ubrany jak kowboj. Biedny Justin Bieber – w jego przypadku to byłby hit Internetu. Na szczęście dla mnie, ten występ stał się tylko szkolną historią.

 

Zanim weszliśmy do tego studia, rozmawialiśmy o tym jak przeprowadzimy ten wywiad. Wróćmy więc na poprzednie tory. Powiedz mi coś o tym, jak udało Ci się utrzymać równowagę między robieniem tego, co kochasz i czemu się poświęcasz, a Twoim życiem.  Wiem, że Twoja praca umożliwiła Ci stworzenie rodziny i bycie szczęśliwym. Kiedy zauważyłeś, że to ma na Ciebie negatywny wpływ, negatywny wpływ na czas, który spędzałeś z rodziną? Kiedy utrzymanie wewnętrznej równowagi stało się dla Ciebie trudne? Jesteś frontmanem zespołu odnoszącego sukcesy, ale to chyba oczywiste, że rodzina jest dla Ciebie na pierwszym miejscu?

 

Myślę, że słowo „trudne” nie jest odpowiednio użyte w tej sytuacji. Moja praca przynosi mi wiele szczęścia, jest dla mnie niesamowitym błogosławieństwem i przywilejem. Myślę, że to co powiedziałeś wcześniej – granie na scenie przed kilkudziesięciotysięczną widownią to bardzo specyficzny rodzaj energii. Przez dłuższy czas nie otrzymywałem od nikogo odpowiedniej pomocy, która pozwoliłaby mi rozpoznawać te dwie oddzielne osoby, którymi jestem. I to jest problem, z którym zmaga się wielu frontmenów. To, co robimy, co jest naszą pracą… Niewiele jest osób, które wykonują taką pracę, co jest jednocześnie niesamowite i bardzo dziwne. Jesteś odpowiedzialny za… No wiesz, ludzie przychodzą na koncert, płacą za bilety, przychodzą po pracy, ze szkoły, więc musimy być dobrzy w tym, co robimy, bo ludzie od nas tego oczekują. Oprócz poczucia odpowiedzialności dochodzi euforia, strach o to, żeby wszystko poszło dobrze. Jeśli jesteś na scenie i coś się nagle psuje, bardzo dziwna energia przepływa przez ciebie, bo musisz spróbować sobie jakoś poradzić z tym, co się posypało. Więc to zupełnie inny wachlarz umiejętności od tego, którego używasz przy pisaniu piosenek. Jeśli masz na tyle szczęścia, że wykonujesz taką pracę, możesz wchodzić i wychodzić z roli „zwykłego” człowieka i normalnego życia, ale ponadto musisz mocno pracować nad tym, żeby nie zachowywać się jak kompletny kretyn. W jakimś naturalnym procesie stajesz się na scenie swego rodzaju divą. Co więcej, to dobrze, że się nią stajesz, bo to jest potrzebne do występowania, do tego żeby twój głos brzmiał odpowiednio. Jeśli nie wejdziesz odpowiednio w rolę, ludzie zaczną narzekać, zapłacili tyle pieniędzy, spędzili pięć godzin w drodze, sześć godzin w kolejce a ty… Okazuje się, że nie wszedłeś w rolę, jakiej się po tobie spodziewali. Nie chcemy doprowadzać do takich sytuacji. Zanim jednak odkryłem odpowiednich ludzi, których poniekąd mogę nazwać moimi nauczycielami i których prace rzuciły mi światło na to jak powinienem się zachowywać… Wcześniej byłem pogubiony. Nie byłem pewien, która z tych dwóch postaci wewnątrz mnie jest prawdziwym mną. Teraz już rozumiem, że każda z nich jest mną. Nadal jednak próbuję się nauczyć jak umiejętnie je zamieniać, dopasowywać odpowiednio do sytuacji

Przeczytaj CZĘŚĆ I , CZĘŚĆ II

Strona wykorzystuje pliki cookies.

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje. Dowiedz się więcej jak je wyłączyć.

ok, nie pokazuj tego więcej