Powrót

Wywiad dla BBC Radio 1 po polsku cz.4

Chris-Martin-Interview-With-Zane-Lowe-660x400

Przedstawiamy wam ostatnią część tłumaczenia wywiadu przeprowadzonego z Chrisem Martinem dla BBC Radio 1.

tłumaczenie: luna / korekta: Ola

Zane Lowe:miałeś możliwość rozmowy z kimś z tej dwudziestki, o której mówiłeś? Z kimś, kto również wykonuje tak bardzo niespotykany zawód jak Twój? Z kimś, kto mógłby się podzielić z Tobą swoim doświadczeniem, filozofią?

Chris Martin:Tak…

Kto się okazał pomocny?

Bono i Mick Stipe z R.E.M.. Mick jest już na „emeryturze”, ale był dla mnie… Kiedy zaczynałem, obaj byli dla mnie bardzo, bardzo mili. I nawet nie umiem Ci wytłumaczyć, jak bardzo to jest nadzwyczajne.

Jak brzmią najlepsze wskazówki, którymi zostałeś obdarowany?

Przez nich?

Tak.

Po pierwsze, po naszym debiutanckim albumie, Bono poradził nam, żebyśmy szanowali chemię między nami… Powiedział też, że jeśli nasz drugi album będzie tak powolny jak pierwszy, to zapewne uda mu się zasnąć podczas słuchania go. Kiedy Michael postanowił pierwszy raz dać mi jakąś radę, siedziałem i coś zmieniałem, mieszałem w melodii The Scientist… Wtedy Mick powiedział, że mogę ją zmieniać, ale ludzie przybyli z daleka, żeby usłyszeć piosenki, które lubią, więc może po prostu zamiast starać się ją ulepszyć, powinienem ją po prostu zaśpiewać. Mam wrażenie, że dzięki tej radzie nadal trzymamy się tej niepisanej zasady, zgodnie z którą, skoro dzięki tak zagranej piosnce staliśmy się popularni, po prostu powinniśmy dalej ją tak grać. Oczywiście w większości przypadków… A ja czuję się komfortowo w takiej sytuacji i niezliczoną ilość razy zastanawiałem się, czy to normalne…

Teraz Ty możesz udzielać rad innym. Gdyby członek jakiegoś zespołu, powiedzmy One Direction, przyszedł do Ciebie z problemem związanym z muzyką – czułbyś się na tyle komfortowo, żeby mu pomóc, udzielić mu jakiejś rady?

Harry [red: Styles, członek One Direction] był na kilku naszych koncertach. To bardzo miły chłopak. Prawdopodobnie, gdy się spotkaliśmy, wspomniałem mu o tej chemii, którą między nimi widzę, o której wspominałem też wcześniej Tobie. Ale nie do końca pamiętam, byłem zbyt skupiony na jego fryzurze. Co ciekawe, zanim go spotkałem, byłem pewien, że nie jestem gejem. [śmiech]

Dzięki Waszej nowej płycie, tym dziewięciu piosenkom, dowiadujemy się, czego już się nauczyłeś, czego nadal się uczysz, kiedy potrafisz odpuścić…

To moje nowe podejście do życia. Potrzebowałem tej zmiany.

Powiedziałeś wcześniej, że chciałeś, by ostatnia piosenka na płycie była przekazem i podsumowaniem bezwarunkowej miłości. Piosenka O, o której mowa, jest fantastyczna…

Dziękuję. Jej słowa, tekst… Napisałeś coś niesamowitego.

Naprawdę dziękuję.

Kiedy ostatni raz jej słuchałeś?

To trochę podchwytliwe pytanie, nie do końca wiem, jak Ci na nie odpowiedzieć.

Wydając tę piosenkę, zbliżyłeś się do swojej własnej krawędzi. Jestem z niej bardzo dumny, z jej przesłania. Ponownie… Nie chcę powiedzieć czegoś zbyt prywatnego, ale… W tej piosence po prostu staram się powiedzieć: „jesteś wspaniałą osobą, a ja muszę nad sobą trochę popracować”.

To trudne… Mi nie jest łatwo tego słuchać, nikomu nie jest łatwo… Zmiażdżyłeś mnie tą piosenką.

Dziękuje, Zane. Po tej piosence ukryta jest kolejna.

Porozmawiajmy o niej.

Dobrze.

Po trzech – czterech minutach wracamy jakby na początek. Wokal na samym końcu tej piosenki nie brzmi jakby był Twój.

To zdecydowanie jest mój głos. Mój i mojej córki Apple oraz jej przyjaciółki Marble.

Opowiedz nam coś o procesie nagrywania tej piosenki, jak to się stało…

Głos Mosesa, mojego syna też znajdzie się na którejś z piosenek, które… Pracujemy z siecią sklepów Target nad oddzielnym projektem, ponieważ to właśnie w sklepach Target będzie można kupić naszą płytę. Ale piosenki, o których mówię wejdą do sprzedaży mniej więcej za pół roku. Głos Mosesa jest na jednej z nich. A powodem, dla którego głosy moich dzieci znajdują się na naszych piosenkach… Po pierwsze, to dla mnie znaczy bardzo dużo. Oprócz tego, kiedy dzieciaki przychodzą odwiedzać nas w studio, wnoszą ze sobą dużo dziecięcej energii i uśmiechu. One są przyzwyczajone do widoku studia, do przebywania w nim. To zabawne… Jeśli chodzi o tę piosenkę, jej pierwsza część nosi tytuł Fly on a druga O. Na samym końcu płyty, wiadomość tam zawarta jest dla mnie bardzo ważna – „nigdy nie odpuszczaj”. Mój tata często powtarzał mi „Nigdy się nie poddawaj”. Mam nadzieję, że udaje mi się te słowa powtarzać samemu sobie i każdemu, kto chce słuchać. Na przykład, mieliśmy kiedyś przyjaciela, który popełnił samobójstwo. Wybrał najgorszą drogę z najgorszych tylko dlatego, że nie miał wokół siebie odpowiednich osób, co jest bardzo smutne. Dlatego to dla mnie bardzo ważne, że moje dzieci śpiewają na naszej płycie… To daje mi siły. Jestem trochę samolubny w tym przypadku. Cała reszta płyty jest dla wszystkich ale te małe fragmenty, w których słychać moje dzieci, są dla mnie. Wypełnia mnie to poczucie, że „tak, życie jest piękne”.

Apple jest profesjonalistką, jeśli chodzi o nagrywanie w studio? Nagraliście to za pierwszym razem?

Tak, zapomniałem, że chciałeś usłyszeć całą historię. Więc byliśmy w studio, Apple przyszła ze swoją przyjaciółką Marble. Wchodziły i wychodziły, na dachu studia są jakieś zabawki i tak dalej. Słuchały tego, co nagrywamy. W międzyczasie, Apple przyszła do mnie, nucąc jedną z piosenek, które właśnie nagrywaliśmy i zapytała mnie, co nuci. Powiedziałem jej, że ta piosenka nazywa się O. Zaproponowałem, żeby spróbowała ją zaśpiewać, a ona zgodziła się od razu, bez problemu. Myślę, że to jest jeden ze skutków tego, że od zawsze w ich otoczeniu kręciło się dużo znanych osób. Ani Apple, ani Moses nie do końca rozumieją, że Jay-Z nie jest tylko zwykłą osobą, która dobrze rapuje.

Ale mają rację.

No tak, mają. Wracając jednak do tematu studia. One wychowały się tam i znają to miejsce tak samo dobrze, jak my. Dla nich to jest po prostu fajne miejsce, gdzie mogą spędzić czas. Więc daliśmy jej mikrofon, zapytałem czy możemy zaśpiewać ten fragment razem. Zaśpiewaliśmy, a chwilę potem dziewczynki się znudziły.

Więc macie tylko jedno nagranie?

Mamy dwa. To jest mój ulubiony kawałek spośród wszystkich, które kiedykolwiek stworzyliśmy. Na końcu umieściliśmy dźwięk stworzony przez Madeona [red: francuski producent muzyki house/electro/pop]. Takie „pooof”…

Poprosiliście go o to? „Nagraj dla nas dźwięk >pooof<”?

Spędziliśmy z nim jeden dzień i… On jest niesamowity… Mieliśmy to umieścić w innej piosence, ale okazała się zbyt szybka dla czegoś takiego. Na samym końcu pracowaliśmy nad Always in my head i wtedy Madeon powiedział, że ma taki dźwięk, który świetnie pasowałby do tego utworu.

Jest świetny, prawda? Dał Wam ten jeden kawałek układanki…

„Pooof” – to jest genialne. Na całej płycie znajdzie się kilka podobnych drobnych ciekawostek. W piosence True Love pojawia się coś od Timbalanda.

Siedzieliście i próbowaliście stworzyć coś specjalnie na potrzeby Ghost Stories, czy po prostu braliście dane dźwięki od różnych osób – te, które Wam akurat pasowały?

Raczej spędzaliśmy dzień grając wspólnie… Mamy niesamowite szczęście, że możemy się spotykać z tymi wszystkimi ludźmi i tak po prostu sobie grać.

Ktoś jeszcze „mieszał się”, w którąś z piosenek na płycie?

Mike Dean, który często współpracuje z Kanye. John Hopkins, z którym dość często zdarza nam się pracować. Nie wydaje mi się, żeby oprócz nich pojawił się ktoś jeszcze.

Widziałem dzisiaj, że ogłosiliście sześć koncertów…

Tak, taka mała trasa..

Swoją drogą nazwaliście ją „Intimate Tour”, to trochę jak…

Tak, nasza największa trasa.

Największa… To wspaniałe, że udało Ci się stworzyć płytę, która tak wpasowała się w aktualne warunki, tę małą trasę koncertową. Bez przekombinowania, przepychu. To zdecydowanie ma sens – też tak uważasz? Jakie są Twoje odczucia co do nadchodzących koncertów?

W tej chwili, myślę, że tak właśnie jest.

Podjęliście taką decyzję wcześniej czy już po stworzeniu płyty? Po tym, jak zobaczyliście jak będzie wyglądała całość?

Myślę, że postąpilibyśmy źle, gdybyśmy przesadzili – ogłaszając w tej chwili [red: przed wydaniem albumu] ogromną trasę i starając się sprzedać ten album jak najbardziej. Pewnego dnia, część z tych piosenek wpasuje się idealnie w klimat większych koncertów, ale w tym momencie, uważam, że postąpiliśmy słusznie. Tak naprawdę zrobiliśmy to dla siebie, zagramy kilka utworów… Oczywiście nie tylko z nowej płyty ale chodzi o to, że cały koncert będzie mniejszy.

Najbliższy koncert..

Nie będzie wcale taki mały…

Ale też nie odbędzie się na stadionie…

Będzie największy z tych sześciu. Wybraliśmy to miejsce, żeby scena była okrągła, a widownia widziała nas z każdej strony.

To może być najtrudniejsze pytanie jakie Ci zadam. Mam nadzieję, że nie…

Pytaj mnie o co tylko chcesz.

Myślisz, że będziecie w stanie grać nowe piosenki na żywo?

Tak, już je graliśmy. Wiesz co tak naprawdę chcemy zrobić? Powiem Ci prawdę – chcemy poniekąd zrobić to, co zrobili U2, nie w tak ogromny wymiarze, ale… Phil [red: manager] i Misty [red: projektantka scenografii], dzięki nim zbudowaliśmy swojego rodzaju teatr po środku sceny, jak w filmie. Wyobraź sobie okrągły obiekt z dachem, wszystkie ściany i dach wypełnione ekranami. My po środku, dziewięćset osób wokół nas, gwiazdy zwisające z sufitu, wszystko wygląda niesamowicie. Chcieliśmy przenieść to na każdy kolejny koncert, ale za każdym razem kosztowałoby nas to 4 miliony dolarów. Więc zamiast przewozić całą scenografię z koncertu na koncert, po prostu to nagraliśmy.

Więc kosztowało Was to 4 miliony dolarów?!

Tak… Mniej więcej, ale mieliśmy sponsorów. Wszystko wypaliło i prawda jest taka, że chcielibyśmy mieć tę scenografię na każdym koncercie, ale nas na to nie stać.

A więc, co dalej?

Jestem wdzięczny za każdy dzień. Naprawdę jestem, więc nie umiem Ci opowiedzieć na pytanie „co dalej”. Między nami mówiąc… [śmiech] Między nami i wszystkimi, którzy to obejrzą… Między nami wszystkimi, jestem niesamowicie dumny z tej płyty. Jestem bardzo dumny z naszego „gangu”, wdzięczny za to braterstwo, które tworzymy. Wdzięczny za wszystkich ludzi, którzy nas otaczają, za nasze rodziny… W zasadzie to wygłaszam podziękowania, jak po otrzymaniu Oscara. Czy jestem szczęśliwy, że ta płyta powstała? Tak, zdecydowanie. Przecież chcieliśmy ją nagrać, wcześniej tak nie mieliśmy. A nie, A Rush of Blood To The Head też chcieliśmy nagrać. Przy każdej innej płycie byliśmy na poziomie 80-90% chęci nagrywania jej. No oprócz X&Y, przy niej byliśmy na poziomie 65% tego, co tak naprawdę chcieliśmy osiągnąć.

Kocham tę płytę. Naprawdę się nią cieszę.

Naprawdę?

Tak.

Dziękuję. Chciałem tylko powiedzieć, że powodem, dla którego tutaj przyszedłem jest Twój wywiad z Kanye. Świetny człowiek… Mam wrażenie, że ludzie go nie rozumieją, ale ja go rozumiem.

Jest szczery…

Zdecydowanie tak. Rozumiem dokładnie jego przekaz, to, o co mu dokładnie chodzi. Kiedyś moja nauczycielka angielskiego powiedziała o mnie: „W czasach wiktoriańskich wypełniali naczynie otrębami, dodawali do niego jakieś drobiazgi – mandarynkę czy jabłko do środka. Zanurzało się rękę w naczyniu mając tylko 20 sekund na znalezienie tam wcześniej wetkniętych skarbów. Mogło Ci się to udać, lub nie. I tak właśnie pracuje Twój mózg”. Moja nauczycielka podsumowała mój mózg jako zbiorowisko śmieci z przebłyskami wartościowych myśli. I mam wrażenie, że jeśli przeanalizowalibyśmy mózg Kanye, znaleźlibyśmy w nim dużo więcej tych przebłysków niż u kogokolwiek innego… To tyle.

Dziękuję za rozmowę.

Nie ma sprawy, to koniec?

Przeczytaj CZĘŚĆ I , CZĘŚĆ II , CZĘŚĆ III

Dziękujemy. To ostatnia część wywiadu. Mamy nadzieję, że Wam się spodobał.

Strona wykorzystuje pliki cookies.

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje. Dowiedz się więcej jak je wyłączyć.

ok, nie pokazuj tego więcej